Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anisha
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 7427
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 22:34, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim za słowa poparcia dla mojej wycieraczki. Już mi nie jest aż tak głupio jak było, że jestem zdziecinniała, bo najwyraźniej nie jestem w tym osamotniona.
Wyjątkowy przeciąg dzisiaj hula po Kawiarence... a ludzi niet.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Hanik
Gość
|
Wysłany: Pon 22:34, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A ja mialam dziś trudny dzien po którym nie mogę dojść do siebie...
Dziś na moich oczach zginął pies...
Jadąc do pracy obwodnicą musial go potrącić któryś z samochodow jadących przede mną i ja akurat zmieniając pas jechalam prosto na niego
przy nim kręcił się drugi piesek - jamnik latał między tym potrąconym a pędzącymi samochodami...
Ja zupelnie stracilam głowę, zatrzymałam samochód na lewym pasie bo tam leżal bo nie chcialam na niego najechać i tym samym zrobilam wielki korek za sobą i wielkie trąbienie... rozkladalam trójkąt bo pierwsza moja myśl była taka, żeby go ściągnąć z pobocza, żeby po nim nie jeżdzili... Piesek wił się w konwulsjach a z pysia wylewala się krew... Kiedy rozłożylam trójkąt w samochodzie przestał się ruszać.. Więc odłożyłam go i odpalilam samochód wśrod wycia klaksonów i omijając psiaka rycząc pojechalam dalej... Ten drugi piesek zawrocił z powrotem..Nie mialam możliwości odnalezienia go... mam nadzieję, że nie wrócił do tego drugiego... Jakoś tak trudno mi się dziś pozbierać ciągle widzę tego psiaka...
Ja sama mieszkam obok obwodnicy i kilka razy się zdarzyło, że Figiel jak był młodszy uciekł, bo ktoś wchodzący lub wychodzący z bura nie domknął furtki... A ja odchodzilam od zmysłów... Patrząc dziś na tego psa uświadomilam sobie, że tak mogło i może kiedyś być z moim... Naprawdę śmierć pod kołami samochodu jest straszna... I najgorsze, że nic nie można zrobić... jadąc minutę wcześniej to może ja bym go zabiła
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Anisha
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 7427
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 22:59, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Strasznie smutna historia . Biedny psiak ['] .
A wyglądał na czyjegoś? To znaczy miał jakąś obrożę, albo był ostrzyżony, albo miał zadbaną sierść... Oczywiście, o ile byłaś w stanie cokolwiek z tych rzeczy zauważyć...
Ja się boję samochodów ogromnie, bo wiem, że Shaggy wpadłby pod pierwszy jaki by się nawinął . On w ogóle nie widzi w nich zagrożenia - włazi przed maskę, biega wokół - koszmar.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Hanik
Gość
|
Wysłany: Pon 23:15, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Anisha napisał: | Strasznie smutna historia . Biedny psiak ['] .
A wyglądał na czyjegoś? To znaczy miał jakąś obrożę, albo był ostrzyżony, albo miał zadbaną sierść... Oczywiście, o ile byłaś w stanie cokolwiek z tych rzeczy zauważyć...
Ja się boję samochodów ogromnie, bo wiem, że Shaggy wpadłby pod pierwszy jaki by się nawinął . On w ogóle nie widzi w nich zagrożenia - włazi przed maskę, biega wokół - koszmar. |
Nie nic nie pamiętam... Był to kundelek rudy, niewysoki, wyglądało na to, że te dwa piesy razem wybraly się na wycieczkę... Pamiętam tylko te drgawki i krew i moja panika... czy mogę jakoś mu pomóc a z drugiej strony wiedzialam, że już chyba nie mogę... Kiedy było po wszystkim za mną był kilometrowy korek... Stalam w miejscu gdzie jest zakaz zatrzymywania... To wszystko było straszne... Normalnie jechalam i wyłam... Jak dojechalam do pracy to z trudem kontaktowalam... Na dodatek na wejściu mama Kaji, dziewczynki z którą pracuję wyciągnela jej ulubionego pluszaka pieska i zaczela się z nią bawić...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Wto 0:03, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Hanik - koszmar. Ja do dzisiaj pamiętam białego psa, którego na moich oczach potrącił samochód i którego Andrzej wraz z kierowcą z bieszkowickiego schroniska pozbierali z pobocza... Codziennie dzwoniłam pytać jak się czuje, ale długo nie podzwoniłam. Miał takie obrażenia, tak wył, że go uśpili.
Drugi przypadek drogowego horroru pamiętam z Osowy, z wiaduktu. Dawno temu byliśmy w Kamieniu nad jeziorem i zostawiliśmy tam szkoleniową smycz Beruszka powieszoną na drzewie. Postanowiliśmy pojechać tam z powrotem (a była to jakaś 2 w nocy). Na środku wiaduktu na Osowej siedziały 2 koty. Jeden większy, drugi mniejszy. Ten większy co chwilę odbiegał na 2 kroki i wracał. Wyglądało to jakby zachęcał tego mniejszego żeby za nim poszedł. Gdy podjechaliśmy bliżej zobaczyliśmy, że ten mniejszy, SIEDZĄCY kot nie ma głowy...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
fuka
Weteran
Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 2857
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 0:16, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
a ja jestem w ciężkim szoku wiem, dla ludzi z Trójmiasta to nic nowego, ale moje psy zostały własnie dzikarzami - we Wrocławiu! Byłam z Katie, Elmo (w kagańcu) i Makaronem na spacerze - szlismy pomiedzy Odra a płotem stadionu Olimpijskiego. Nagle psy wyrwaly - zrobila sie straszna rozruba - zapalilam latarke - a tam był dzik wszystko sie dzialo strasznie szybko, ale koniec koncem udało nam sie zebrac psy i cali wrocilismy do domu.
Byl moment, ze dzik goniony przez nie zawrocil i zaczal na nie szarżowac, ale w koncu chyba przewaga liczebna sprawila, ze uciekł, wtedy jakos udalo nam sie je z tatą jakos połapac, a do domu wrocilismy okrezna droga, zeby juz go nie spotkac. .. Nie moge spac, caly czas sie zastanawiam co by bylo gdyby to byla locha z małymi. A gdybym nie miala pod reka latarki - to bym nawet nie wiedziala kogo spotkalismy i dalej bym szla normalna trasa.
Dzik - 10 minut piechota od mojego domu, w śródmiesciu! ja wiem, w Warszawie maja łosie, ale ja dotad tutaj mialam cywilizacje - tylko lisy, kuny, jeze, ale te wlaza tez do ogrodu, wiec nie mialo znaczenia czy jestem kolo domu, czy dalej
Ostatnio zmieniony przez fuka dnia Wto 4:18, 15 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
fuka
Weteran
Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 2857
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 4:20, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Hanik dobrze, ze w koncu ten drugi pies zawrócił.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
julianna heczko
Dołączył: 16 Gru 2007
Posty: 1077
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Dolny Śląsk
|
Wysłany: Wto 8:15, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
fuka napisał: | a ja jestem w ciężkim szoku wiem, dla ludzi z Trójmiasta to nic nowego, ale moje psy zostały własnie dzikarzami - we Wrocławiu! Byłam z Katie, Elmo (w kagańcu) i Makaronem na spacerze - szlismy pomiedzy Odra a płotem stadionu Olimpijskiego. Nagle psy wyrwaly - zrobila sie straszna rozruba - zapalilam latarke - a tam był dzik wszystko sie dzialo strasznie szybko, ale koniec koncem udało nam sie zebrac psy i cali wrocilismy do domu.
Byl moment, ze dzik goniony przez nie zawrocil i zaczal na nie szarżowac, ale w koncu chyba przewaga liczebna sprawila, ze uciekł, wtedy jakos udalo nam sie je z tatą jakos połapac, a do domu wrocilismy okrezna droga, zeby juz go nie spotkac. .. Nie moge spac, caly czas sie zastanawiam co by bylo gdyby to byla locha z małymi. A gdybym nie miala pod reka latarki - to bym nawet nie wiedziala kogo spotkalismy i dalej bym szla normalna trasa.
Dzik - 10 minut piechota od mojego domu, w śródmiesciu! ja wiem, w Warszawie maja łosie, ale ja dotad tutaj mialam cywilizacje - tylko lisy, kuny, jeze, ale te wlaza tez do ogrodu, wiec nie mialo znaczenia czy jestem kolo domu, czy dalej  |
...przygoda niezbyt miła, ale ja wyciągnęłabym wniosek : "nigdy więcej puszczania psów luzem w terenie, w warunkach, gdzie nie mam możliwości kontrolowania sytuacji np.ciemności "
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zadziorny
Administrator
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 42298
Przeczytał: 3 tematy
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Wto 8:23, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ale horrory opowiadacie
Dla odprężenia zapraszam na kawkę i z gruntem
i herbatkę
Miłego dnia
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Wermont
Weteran
Dołączył: 16 Sty 2008
Posty: 3931
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Wto 8:37, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
to ja szybciutko kawkę łapię i zabieram się za malowanie sufitu. Jeszcze tylko dzisiaj wymiana żyrandola, przycięcie wykładziny i KONIEC REMONTU. Jestem z siebie dumna (i zmęczona)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 8:40, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
fuka napisał: |
Dzik - 10 minut piechota od mojego domu, w śródmiesciu! ja wiem, w Warszawie maja łosie | Dziki też - Apiszonki mieli przed swoim blokiem całe stado. Trawniki wszystkie poryte, najgorzej pod kościołem, jakieś religijne te dziki.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 8:42, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
julianna heczko napisał: | "nigdy więcej puszczania psów luzem w terenie, w warunkach, gdzie nie mam możliwości kontrolowania sytuacji np.ciemności " | Ja uznaję tę zasadę od lat - jak ich nie widzę, to ich nie puszczam. Jeżeli jest możliwość, że mi znikną z oczu choćby na chwilkę, to je zapinam. Tak już mam.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
coztego
Gość
|
Wysłany: Wto 10:36, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Hanik, okropna historia... Najgorsza jest ta bezsilność
Flaire napisał: | julianna heczko napisał: | "nigdy więcej puszczania psów luzem w terenie, w warunkach, gdzie nie mam możliwości kontrolowania sytuacji np.ciemności " | Ja uznaję tę zasadę od lat - jak ich nie widzę, to ich nie puszczam. Jeżeli jest możliwość, że mi znikną z oczu choćby na chwilkę, to je zapinam. Tak już mam. |
Tez tak mam. I nigdy nie spuszczam psa po zmroku, nawet jeśli pozornie teren jest oświetlony, to bardzo łatwo znaleźć cień w którym pies zniknie.
Dzisiaj w nocy o mało co nie wyrzuciłam kota z domu Gadzina od 23:30 do 00:30 polowała na ćmę rozbijając się po moim pokoju. W końcu nie wytrzymałam, złapałam ją (kotę nie ćmę), wsadziłam do klatki i zamknęłam w łazience Ćma poszła grzecznie spać, a kocicę jeszcze przez chwilę słyszałam jak drapie w klatce, ale w końcu dala za wygraną. Matka rano stwierdziła, że jestem okrutna i się znęcam nam koteczkiem
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Flaire
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 10:41, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
coztego napisał: | złapałam ją (kotę nie ćmę) | A nie prościej by było złapać ćmę i wywalić za okno?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Foxy
Dołączył: 10 Lut 2008
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 11:05, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Flaire, przypuszczam, że nie
Łatwiej dorwać kota, niż polować na ćmę
Ja dzisiaj wstałam o 6, wzięłam sunię na spacer, potem poszłam na dodatkowe jazdy na prawko, jestem z siebie dumna, bo po 1,5 miesiąca przerwy ani razu mi nie zgasł, pokazałam wszystko ładnie pod maską, łuk zrobiłam, wszelkie górki, na mieście też ok, więc nie jest źle
Jeszcze jutro, czwartek i w piątek zobaczymy 'efekty'
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|