Forum Terierkowo Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
podejrzenie zatrucia...np trutka na szczury

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Terierkowo Strona Główna -> Weterynaria / Układ pokarmowy i problemy pokrewne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Borsaf
Gość





PostWysłany: Czw 22:09, 29 Sty 2009    Temat postu: podejrzenie zatrucia...np trutka na szczury

Tutaj odpowiem Asher dlaczego napisałam, że sprawdzic nalezy rozmaz krwi i badania biochemiczne watroby i nerek

Przy podejrzeniu zatrucia ważnym czynnikiem jest CZAS! Trutki uszkadzajaą watrobę i nerki, a te pasqudne wala po układzie nerwowym dodatkowo.
Rozmaz krwi da nam odpowiedź, czy nie ma anemizacji i jaki jest poziom płytek krwi. To one są wazne bo uszkodzona wątroba to zwykle niski poziom płytek...krwawienia śródmiąższowe...dalsze uszkodzenie narządów wewnetrznych.
Przy niektórych trutkach jako odtrutke stosuje sie własnie witaminę K...ale na samym początku leczenia.
U mojej Keri, jak przyjechalismy, po 10 godzinach od pierwszych objawów, do kliniki w Poznaniu poziom płytek był bardzo niski, rzędu 30.000 (norma od 150 - 300 000}. Niestety, nie mozna bylo podac wit.K mimo krwawienia z jelit bo miała już zespół wykrzepiania wewnatrznaczyniowego...
Ona zatruła sie trutka o przedluzonym działaniu, pewnie z 6 dni przed pierwszymi objawami.
To jest ta nowoczesna trutka na szczury, ktora dziala z opóźnieniem i szczury nie kojarzą faktu zjedzenia z zachorowaniem czlonka stada.
Jesli nie wiesz, że trutka wyłożona, że pies zjadł...nie masz szans psa wyleczyć. Ona własnie potem działa piorunująco na układ nerwowy...paraliż, wylewy domózgowe...
"Zwykłe" trutki powodują objawy wczesniej i z reguły uszkadzaja watrobe i nerki.
Dlatego wazne są badania biochemiczne obu tych narządów aby ustalić stan, w jakim sie znajdują.
No, chyba to tyle. Poprawcie jak cos nie tak bo z glowy pisalam.
Powrót do góry
Loca
Zaangażowany


Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 1:35, 30 Sty 2009    Temat postu:

hmm....to ja może opowiem jak było z naszą suką.

Została otruta trutką na szczury (dowiedzieliśmy się tego dopiero w zeszłym roku, ale po kolei)....ktoś nam wrzucił to bezczelnie i z premedytacją na podwórko Guy with axe

Jak zawsze rano wypuściliśmy naszą amstaffkę i drugą suczkę na dwór, żeby zrobiły siusiu...po niedługim czasie amstaffka wydawała się lekko skołowana... położyła się spać... coś nam nie pasowało i ją bacznie obserwowaliśmy - niestety tata musiał pilnie pojechać do miasta i zostałyśmy z mamą bez właściwie żadnych możliwości...

początkowo podejrzenia były dwa albo zatrucie albo skręt żołądka... jednak z czasem było coraz gorzej - amstaffka przestała się podnosić... nie pamiętam czy miała temperaturę... w pewnym momencie zaczęła się trząść więc przyniosłyśmy jej koc... nie wiedziałyśmy jak możemy jej pomóc, więc robiłyśmy wszystko na chybił trafił, a w zasadzie to obie doskonale wiedziałyśmy, że suka odchodzi w bólach i cierpieniu... starałyśmy się jej ulżyć choć trochę...

po jakimś czasie pojawiło się krwawienie z odbytu... wytarłyśmy sunie i przeniosłyśmy w spokojne miejsce... lecz cały czas przy nas...
co jakiś czas Alfa starała się podnieść, czasem siadała, oddychała coraz ciężej... czasami cichutko pod nosem pisnęła... wkrótce położyła się na boku i tak już leżała... czekała na właściciela, żeby się z nim pożegnać...

całe zajście trwało od rana (nie pamiętam godziny) do 14, gdy wrócił mój tata amstaffka jeszcze żyła...oczami... bowiem tętno było prawie niewyczuwalne... tata wziął, zawinął ją w koc... odeszła...

pojechał z nią do kliniki, poprosić o sekcje... zrobiliśmy... gdy czytałam ten opis byłam pełna podziwu dla naszego psa... na to co się działo w jej wnętrzu ona nie pokazała po sobie jak bardzo cierpiała... sekcja wykazała krwotoki właściwie ze wszystkiego - nie będę tu dokładnie przytaczać, gdyż powyżej jest mniej więcej opisane, a ja i tak sporo tu wyprodukowałam... nie wiem czy potrzebnie...ale jakoś tak wyszło...

wracając do opisu to nie potrafili nam powiedzieć co dokładnie ją zabiło... dopiero w zeszłym roku powiedział nam to weterynarz, że była to trutka na szczury - BARWIONA, która podczas sekcji jest właściwie nie do zauważenia, ale po opisie można do tego dojść. tak więc uważajcie na swoich psich przyjaciół....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zadziorny
Administrator


Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 41814
Przeczytał: 1 temat

Skąd: Rybnik

PostWysłany: Pią 14:10, 30 Sty 2009    Temat postu:

I to jest kolejny powód by nie puszczać psów samopas nawet na własnym podwórku Rolling Eyes. Miałem podobną historię z Abbą, córką Gai. Trzymiesięczny szczeniak puszczany luzem na ogrodzonej posesji zeżarł nie wiadomo co NieOK. Było z nią bardzo krucho Evil or Very Mad. Przeżyła chyba tylko dlatego, że to welsh Hmmm
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magnitudo
Moderator


Dołączył: 20 Lut 2007
Posty: 13321
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 14:42, 30 Sty 2009    Temat postu:

zawsze przepatruję ogród przed wypuszczeniem psów Rolling Eyes nie tyle boję się o złośliwość ludzi ile o sroki, które tłumnie zamieszkują nasze okolice i niestety roznoszą różne paskudztwa Twisted Evil kości od kurczaków to norma NieOK ciekawe skąd one to przynoszą bo u nas wszyscy mają zamykane pojemniki na śmieci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loca
Zaangażowany


Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 17:07, 30 Sty 2009    Temat postu:

w naszym wypaku to była złośliwość człowieka (wiemy którego...)...tylko co nasze psy zawiniły? za ogrodzenie nie wypuszczane... mieszkaliśmy tu od miesiąca i taki numer...


co do przeglądania podwórka... podejrzewam, że nie do końca będzie to skuteczne, bo wystarczy, że ktoś coś wrzuci w jakieś krzaczory, w które człowiek nie wejdzie, ale pies i owszem się dostanie bez problemu Rolling Eyes

a na smyczy z psami po podwórku te nie będę chodzić - nie po to przenieśliśmy się na wieś, żeby psiaki na uwięzi trzymać Rolling Eyes podwórko jest ogrodzone, na spacery nawet na własne pole nie wychodzę, bo się boję, że gdzieś polecą za jakąś sarną czy zającem (jakby nie patrzeć staffik to terrier, polować instynktownie skubane potrafią)... od kilku lat jest spokój i mam nadzieję, że tak pozostanie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nitencja
Weteran


Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 5596
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Livingston

PostWysłany: Pią 18:33, 30 Sty 2009    Temat postu:

ughhh jak bym dorwala takiego sukinkota ........
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loca
Zaangażowany


Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 20:17, 30 Sty 2009    Temat postu:

ja mam niedaleko (jakieś 200 - 300m),ale co możemy? za rękę nie złapaliśmy... dowodów brak... a skąd wiemy? bo ów osoba kiedyś, kiedyś się chwaliła jak truła psy w Hiszpanii i żadna sekcja nie mogła wykazać czym, że psy odchodziły momentalnie... prawdopodobnie i stamtąd pochodziła ta trutka... Alfa nie miała szans na przeżycie Crying or Very sad
i pomyśleć, że ta osoba konie hoduje.... Rolling Eyes

nikomu nie życzę takiej psiej śmierci...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Borsaf
Gość





PostWysłany: Pią 22:21, 30 Sty 2009    Temat postu:

agnethka, sekcja by wykazała napewno ale to bardzo kosztowna impreza. Taką sekcję trzeba załatwic w Zakładzie med sądowej.
Owszem, byłby dowód, że psa otruto tym,a tym i...pewnie na tym by sie skończyło, znając nasze prawo Evil or Very Mad NieOK Mała, społeczna szkodliwość...i sprawa zamknieta.
Potem sie dziwią skąd się zwyrodnialcy biorą, którzy niemowleta katują?...ano, z takich własnie, którzy truja, katuja psy i inne zwierzaki.
Osoba jest psychicznie niezrównowazona, powazne zaburzenia emocjonalne ma napewno...bo jeszcze sie takimi czynami chwali!
Trzymaj sie od niej z daleka, nigdy nie wiadomo kiedy takiej osobie zwidy przyjdą.
Powrót do góry
Loca
Zaangażowany


Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 22:48, 30 Sty 2009    Temat postu:

Borsaf - sekcje zrobiliśmy w klinice wet i wykazała, że suka została otruta - a w zakładzie med sądowej wykazałaby to samo...tu chodzi o to, że tak naprawdę to są tylko nasze domysły, że to ów osoba, a dowodów nie ma żadnych... bo co z tego, że kiedyś opowiadała, skoro w momencie przesłuchania się do tego nie przyzna? i jestem pewna, że ponieślibyśmy tylko koszta bez rozwiązania sprawy... było to już prawie 5 lat temu... nie wiem, czego obawiała się wtedy ta osoba.... że nasze psy zeżrą jej konie? nie wiem... ale mieszkamy tu już kilka lat... i jest spokój... w drogę sobie nie wchodzimy, a jak jest potrzeba to sobie jakoś pomagamy, gdyż mieszkamy na tym samym wzgórzu... myślę, że ona wie, że nic jej nie grozi ze strony naszych psów...a przynajmniej mam taką nadzieję...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jborowy
Weteran


Dołączył: 20 Lut 2007
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Jedlicze/Krosno

PostWysłany: Śro 13:15, 04 Lut 2009    Temat postu:

A co się dzieje, jeżeli pies zje napasionego trutką szczura, nornicę lub mysz?
Wiadomo, że podtruty gryzoń jest osłabiony i łatwy do upolowania.
Taką sytuację bardzo łatwo można sobie wyobrazić na wsi. Nikt nic nie musi wrzucać do ogródka. Wystarczy, że sąsiad truje szkodniki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Flaire
Weteran


Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 10529
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 13:54, 04 Lut 2009    Temat postu:

jborowy napisał:
A co się dzieje, jeżeli pies zje napasionego trutką szczura, nornicę lub mysz?
Niestety, też się może otruć. Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minio
Gość





PostWysłany: Śro 14:57, 04 Lut 2009    Temat postu:

Flaire napisał:
jborowy napisał:
A co się dzieje, jeżeli pies zje napasionego trutką szczura, nornicę lub mysz?
Niestety, też się może otruć. Sad

główny powód zatruć u kotów
Powrót do góry
Alka



Dołączył: 22 Paź 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pszczyna

PostWysłany: Pią 22:31, 25 Gru 2009    Temat postu: Zatrucie mojego psa

Mój mieszany Welsh Terier zatruł się dwa miesiące temu trutką na szczury. Opiszę tę sytuację, by inni mogli w porę zareagować i uratować swojego psiaka..
Miś cały weekend nie miał nastroju. Energiczny pies, który szleje na widok smyczy nie potrafił zmusić się do wyjścia na dwór. Ciągle leżał, ciężko oddychał i popiskiwał. Patrzył błagalnie na nas, nie wiedzieliśmy o co chodzi.
W niedzielę wieczorem pojechałam z nim do weterynarza. Myślałam, ze to przeziębienie! Okazało się, ze pies ma agonalnie niską temperaturę, białe błony śluzowe i kłopoty z oddychaniem. Pani wet pobrała mu krew. Podejrzewałam albo potrącenie przez samochód, albo zatrucie.
,,Zatrucie?- głowę daję, ze nic podejrzanego nie jadł!”
W domu dowiedziałam się prawdy. W piwnicy, gdzie pies często przebywa, zostały położone trutki na szczury! Myślałam, że zemdleję… Pojechałam z powrotem do gabinetu, o godzinie 22.00…
Weterynarz zobaczyła opakowania po trutce. Były aż trzy paczki, pies zjadł wszystko. Miś natychmiast dostał witaminę K, bardzo dużo witaminy K… Nie dochodziło jeszcze do mnie wtedy, jak bardzo może cierpieć umierając.
,,Jeśli przeżyje do rana, trzeba przetoczyć mu w klinice krew. Ma małe szanse… Prawie zerowe…”
Oczywiście nie spałam w nocy. Rano drżałam, bałam się sprawdzać, czy Misiu jeszcze żyje. Na moje szczęście oddychał. Leżał w kałuży moczu. Dzień wcześniej dostał jeszcze płyn mający na celu oczyścić organizm. Wzięłam go do koca i pojechałam do daleko położonej od mojego domu kliniki.
Lekarz po zbadaniu psa, powiedział, ze ten nadaje się do transfuzji. Byłam zadowolona, lecz nadal zaniepokojona. Pies musiał zostać na noc w klinice. Zabrali go na salę by przetoczyć krew. Miałam zadzwonić za dwie godziny i zapytać jaka jest reakcja organizmu.
W domu nie miałam pojęcia za co się zabrać. Jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego ,,piekła” duchowego…
Na szczęście udało się, pies przyjął krew. Jednak nic nie było jeszcze pewne. Było trzeba czekać na wyniki badania wątroby. Stopniowo dowiadywałam się o coraz to nowym ryzyku i narządach, które są zagrożone. Miał ogromnie niski poziom erytrocytów i trombocytów.
Mieliśmy do czynienia z trutką działającą 10 dni. Robi ona wielkie spustoszenia w organizmie…
Pies szczęśliwe przeżył kolejną noc. Teraz już jego zdrowiu nic nie groziło. Odetchnęłam z ulgą. Czekała go tylko długa droga do zdrowia…
Zapłaciliśmy bardzo dużo pieniędzy za hospitalizację, krew i lekarstwa… dwa tygodnie było trzeba jeździć z psem na kontrole…
Ale nie żałuję tych 700 złotych! Było warto ocalić Misia… Kiedy zobaczyłam jego uśmiech, wiedziałam, ze dobrze zrobiłam!
Mam nadzieję, ze taka tragedia nigdy więcej nie powtórzy się w moim domu. Oby w Waszych też nie…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Terierkowo Strona Główna -> Weterynaria / Układ pokarmowy i problemy pokrewne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island