Foksik - nie taki zwykły foksterier

halcia211

I w łapki nie parzy nic a nic

Nawet trochę się jakby ochłodziło teraz

Coś mi się wydaje że burza idzie

W drodze powrotnej spotkaliśmy Czogori

Taką jedną wilczycę

halcia211

Lubi mnie i Kubusia a na inne psy się rzuca i gryzie

Ale się chmurzy

Dobrze że już prawie w domu jesteśmy

Ale grzmi

I błyska się strasznie

halcia211

Na wszelki wypadek udałem się na z góry upatrzone pozycje

A po burzy sobie leżakujemy z Kubusiem

Popadało solidnie

A mnie znowu na bieganie wzięło

Nic to, że ziemia mokra

halcia211

Tylko łapki mi się odrobinę ubrudziły

Ale zanim do domu dojdę to się powycierają w trawę

Już prawie brudu nie widać

Co nie?

Jak nam się nie chce wstawać

halcia211

Aaaaaaa

Jeszcze tylko 5 minut, poleżymy chwilę i wstaniemy

Pani mi dziś łapki podskubała

Żeby ładniej wyglądały

A nie jak u dziada leśnego

halcia211

Tak to na dziś wygląda

Chłodnawo już dzisiaj

Liście z drzew lecą

Jesień się zaczyna

Szkoda, bo ja bardzo lubię lato

halcia211

A sio gołąb, a sio – no i wiosnę lubię i trochę zimę , ale jesieni nie

O , cześć Baton

A to jest koleżanka Batona

Pańciowata jakaś- nawet porozmawiać nie chciała z nami

Nie to nie – jak to mówią –bez łaski

halcia211

Kret się przebija , zaraz mu pomogę

A to jest Amor (dawniej Fraffi) ci państwo od Mańka go przywieźli po jego śmierci – pojechali po niego 500 km, bo jego dawna pani chciała go na działkę wywieźć, wyobrażacie to sobie? 4 lata w domu a potem won na działkę.

Umarłby tam na tej działce na pewno, tym bardziej że zapowiadają bardzo mroźną zimę

Sjesta

W parku z takim jednym Maksiem ganiamy

halcia211

I aportujemy

Różne takie zabawki

I ani Kuba

Ani Maksiu nie mogą mnie złapać

Chociaż mało łap nie pogubią tak za mną ganiają

halcia211

No dalej chłopaki, zapraszam po aporcik

No wiecie co – Maks mi z mordysi wyrwał aport i z główki mi przy tym przyłożył

Aż mi się gwiazdy pokazały, na szczęście jego pani to widziała

I tak bardzo na niego nakrzyczała – ale to tak bardzo , że aż przyjemnie było słuchać – masz za swoje Maksiu, dobrze ci tak

O, woda jest

halcia211

Chętnie skorzystam, ale muszę poczekać aż się Maks napije a on pije i pije i pije smok wawelski jakiś czy co

No nie, Maks mi się nie pozwala napić

Odpycha mnie od miski

Niby to się chce bawić – i ciach mnie łbem

Dopiero jak mu pani aport rzuciła to się mogłem spokojnie napić

halcia211

Ale mi nerwy zszargał

I znowu zebrał ochrzantus od swojej pani

A ja dostałem dolewkę wody i piję sobie

Dziękuję, pyszna była ta woda

Teraz proszę mi rzucić aport

halcia211

Tradycyjnie Maks mi wyrwał aport z morysi

I całym ciężarem mi przy tym przyłożył

Mam go gdzieś – jeszcze mnie rozgniecie jak się na mnie przewróci – widzę jak kombinuje żeby mnie do ziemi przycisnąć , nie będę się z nim więcej bawił

O, Japa przyszła

Pani mnie na smycz zapięła, ale obiecałem że będę grzeczny

halcia211

i już wolny jak ptak sobie ganiam – fajna ta Japa, nie?

A tak ganiam w drodze na pola za osiedlem

Gdzie często na spacery chodzimy żebym się mógł wyszaleć

To szaleję

Że mało co mi uszek wiatr nie urwie

halcia211

I chociaż zwrotny jestem nie chwaląc się to na zakrętach z trudem wyrabiam

Aż mnie na pola wyrzuca

I z trudem udaje mi się wyhamować

Wiecie co – u nas już jesień się zaczyna

I zaczynają się zlatywać wstrętne wrony