Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
coztego
Gość
|
Wysłany: Pią 23:48, 18 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Jura napisał: | Rozpiętość wąsów Bernarda jest imponująca. |
Jeszcze trochę i trzeba by panoramą robić mu fotki
Cytat: | No i po dzisiejszym wydarzeniu, cała dotychczasowa moja praca odczuleniowa legła w gruzach. |
Uuuuuuuuuu, to przykre Ale fizycznie nic się Fredzi nie stało?
To i ja się pożalę... Na moim osiedlu, przy skwerku gdzie często chodzę na poranny spacerek, stoi kiosk. Sprzedający w tym kiosku zwykle przywozi ze sobą do pracy psa. To suka - amstaff. I niemal co rano suka biega samopas po trawniku, podczas kiedy jej pan grzeje tyłek w kiosku.
Szlag mnie trafia, i naprawdę nie interesuje mnie jak łagodna jest ta suczka
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Jura
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 2136
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 0:25, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
coztego napisał: | Ale fizycznie nic się Fredzi nie stało? |
Nic, kto przebiłby się przez to zapuszcone futro.
Coztego, dobrze rozumiem Twoją irytację. U nas na osiedlu zdecydowanie zmalała liczba psów puszczanych samopas.
A ta suka, co napadła Fredzię, to była na smyczy tylko pan jej nie utrzymał. Z Fredźką nie lubiły się od dawna, więc ja widząc, że nadchodzą skręciłam w bok. A właściwie to ja nie widziałam, że to ona, ale nie mając ochoty i siły po naprawdę ciężkim dniu w pracy na jakieś zabiegi wychowawcze wolałam spokojnie oddalić się. A co zrobił właściciel tamtej suki jak nas zobaczył - spiął go na smyczy, tak że bokserka przeistoczyła się w rotweiler. Nie będąc psem doświadczyłam, co mogłaby zobaczyć idąca obok Fredzia - psa który zdecydowanie nie ma przyjaznych zamiarów. Na zakończenie akcji, jak odciągnął już swoją sukę, z daleka zobaczyłam, że ją karci. Bez sensu krzyknęłam, żeby przestał. Bez sensu, bo i tak nic pewnie nie zrozumiał.
(Cosik piszę jak potłuczona, bom chyba jednak okropnie zmęczona).
Ostatnio zmieniony przez Jura dnia Sob 0:26, 19 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
magnitudo
Moderator
Dołączył: 20 Lut 2007
Posty: 13321
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 0:33, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
A myślałam, że tylko moja Lusia wśród AT ma tego rodzaju problemy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
domi_nique
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Świętochłowice/Wrocław
|
Wysłany: Sob 1:58, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Jura- szynszyle sa bardzo towarzyskie, ale tez bardzo niezalezne. jak tylko osiade gdzies bardziej na stale, dokupie Berniemu towarzysza, zeby mu nie bylo nudno samemu. do nas juz sie przyzwyczail, chetnie wyciaga pyszczek jak tylko zblize reke do klatki, jak chce wyjsc, otwieram klatke i podsuwam mu reke, a on na nia wchodzi. ale jak nie ma ochoty wyjsc, to nawet nie ma co probowac gonic go po klatce lubi siedziec na kolanach, ale nie lubi przytulania (wieeelka szkoda, bo jest taki mieciutki, ze kazdy do niego leci z lapami). szuka kontaktu z nami, chetnie sie bawi, ale ma cala mase wlasnych kaprysow, ktore czasem trudno przewidziec. cale szczescie, ze my tez prowadzimy raczej wieczrno-nocny tryb zycia, bo mozemy troche razem pobrykac po pokoju, a Berni przesypia praktycznie caly czas, kiedy jestesmy na uczelni. ale jak wracam, zawsze mnie wita, oparty lapkami o prety klatki i wyciagajac w moja strone nosek
no i sprzedalby dusze na ziarenko luskanego slonecznika
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Sob 2:07, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Super Berni! Dobrze mu z oczek patrzy. Mam ogromny sentyment do tych stworzaczków
Jura współczuję Wam wieczornego zajścia. Bywało, że z Berym uciekałam na drugą stronę ulicy aby uniknąć bezpośredniego spotkania... teraz, na szczęście, nie mam takiej potrzeby.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Borsaf
Gość
|
Wysłany: Sob 14:19, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Sliczności ten Berni Wąsiska ma faktycznie panoramiczne, jak Coztego zauważyła. Bardziej mi sie szynszyle podobaja niz kroliki...i chyba nie gryza?
Jura Regonik tez do konca nie jest sprawdzony. Napewno moge go spuscić ze smyczy przy malych psach. Jak nawet drobnica mu naubliża to on spokojnie patrzy i...odejdzie najwyżej. Nigdy nie odszczeka, nie zawarczy.
Natomiast duze psy...to jest zagadka, bo na smyczy sie pręży, cały napiety i patrzy na dużego...to przecie prowokacja. Nigdy sie nie spotkał z nieznanym, duzym psem jak jest spuszczony...poprostu nie spuszczam go w takim terenie albo zapinam zanim zobaczy. Nie wiem jakby sie zachował?...prawdopodobnie chciałby sie pobawic ale najpierw polozyłby łapę na grzbiecie tamtego ...już gotowa awantura.
Do tego ma też swoich "wrogów" m.in doberman z naszej ulicy...haszczak z wiezowca po drodze i ONek z bloków, tez po drodze. Wtedy pyskuja na siebie obie strony.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gosia_i_Luka
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 2877
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 15:36, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Biedna Fredzia...i biedna Jura - wiadomo jak ciężko idzie odczulanie.
A już ludzie, którzy swoich własnych psów na smyczy utrzymać nie potrafią - brak słów. Wczoraj mijałyśmy z białą pana z mega (mega grubym) labem. On dostał furii na białasa. Facet ledwo go utrzymał, pies na tylnych łapach i darł mordę bynajmniej nie zabawowo. Labrador. Samiec. Brak słów... Dobrze, że biała już przechodzi obok takich dziwnych psów obojętnie, co zresztą jest fenomenalne - idzie biały szkrab z ogonkiem u góry i patrzy na takiego psa jak na debila. Co wcale nie znaczy, że jest zrównoważona - po prostu zaczęła ufać, że to ja panuję nad sytuacją...dużo pracy w to włożyłam, bo ona się zawsze bała szczekających psów, dużo nam dało szkolenie gdzie psy szczekały często non stop. Niestety nadal zdarza się, że jakiś pies na nią całkiem realnie napadnie, ostatnio był to (gruby) jamnik - też pies, też na smyczy... Ale jakoś udaje się to prostować, także Jura nie przejmuj się już teraz i pracuj z Fredzią dalej.
Ostatnio zmieniony przez Gosia_i_Luka dnia Sob 15:36, 19 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zach
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 4170
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sopot
|
Wysłany: Sob 17:29, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Jura
współczuję ogromnie, to bardzo nie fajne jak ktoś niszczy naszą ciężką pracę. Życze Wam byście jak najszybciej wróciły z Fredzią do miejsca, w którym byłyście przed napaścią.
Ja jestem w podobnym położeniu tylko gorszym. Od 2 tygodni mam ochotę sobie w łeb strzelić. Wprowadzili się do nas do domu na parterze nowi lokatorzy z psem. Pies to kundel z dziada pradziada, wysokości laba, ale dużo drobniejszy- takie nie wiadomo co. Pierwsze spotkanie to akurat kundel wypadł od siebie z mieszkania podczas, gdy ja wracałam sobie spokojnie z misiami ze spacerku. Zaraz na dzień dobry wskoczył z warkotem LL na kark, ale ja błyskawicznie go usunęłam, LL wrzuciłam na schody tak, że się terier nie zorientował co się stało. Później mijaliśmy się w lesie, tamten na smyczy, ale zachowywał się ok, potworki oczywiście luzem, ale przechodząc obok nawet nie patrzały na tego psa. Jaka ja byłam dumna z postępów Ludwisia, od dłuższego czasu nie mam najmniejszych problemów z innymi psami. No i przyszedł ten dzień.. Patrzę nagle w lesie leci do nas ten kundel luzem, więc na wszelki wypadek złapałam Ludwika i schowałam się za drzewem. Hugusio był przed nami, ale tu byłam spokojna- labi jest total nie agresywny i jeszcze staruszek. A ten głupi kundel jak go zaatakował to biedny Hugo stracił równowagę i się przewrócił zawodząc głośno. Ludwik jak to zobaczył to się wściekł i już go nie mogłam puścić. Na szczęście przybiegł właściciel kundla i go zabrał. Od tego czasu jest masakra.. Ludwik wyraźnie rozgląda się za tym psem i ma ochotę go utłuc. A co najgorsze z dnia na dzień ma gorszy stosunek do innych psów. Znów stwierdził, że bijatyki to jest super sprawa
Właściciele kundla dalej go puszczają luzem, przez to że mieszkamy w jednym domu spotykamy się non stop. Po prostu kibel!
Wygadałam się, a potrzebowałam tego, bo jestem totalnie załamana.
Nie wiem co zrobić? Na razie staram się łapać LL i trzymać w górze, kiedy głupi kundel go obrabia. A jest to takie cwane, że nie mam go jak dosięgnąć butem. Zastanawiam się czy po prostu raz nie puścić Ludwika, tylko jak sobie pomyślę jaki to będzie krok do tyłu to nie chce tego. Sytuacja beznadziejna..
Zgłosiłam na Straż Miejską i to przez znajomych- przez to że puszczam psy luzem to mogę się w doopę ugryźć. Nasze super prawo
|
|
Powrót do góry |
|
 |
nitencja
Weteran
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 5596
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Livingston
|
Wysłany: Sob 17:33, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Zach a przysun kiedys kundlowi albo gazem pieprzowym albo dezodorantem ...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: Sob 17:36, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Uuuuu, faktycznie kibel
Myślę, że prędzej czy później i tak dojdzie do konfrontacji, czy wyrazisz na to zgodę czy nie... Nie ma nic gorszego niż nadepnąć terierowi na pazur
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zach
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 4170
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sopot
|
Wysłany: Sob 17:38, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Jak mówiłam z kundlem jest strasznie kiepska sprawa. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Miałam różne sytuacje i odpędzenie psa to był dla mnie moment, wprawę mam i brak skrupułów- jeżeli chodzi o obronę moich misi. Ale ten pies to jest jakaś klęska- pojawia się nagle i od razu wczepia się w psa, tak prosto z biegu. Ja póki co od razu łapałam Ludwika i czekałam aż łaskawi właściciele odczepią to z mojego psa. Kundel jest na tyle mały, że boję się, że Ludwik może go poważniej uszkodzić, a tego bym nie chciała. W ogóle nie chce by mi się mój pies z takim durnym kundlem gryzł. Najchętniej to jakoś właśnie bym go solidnie do nas zniechęciła- ale właśnie to ciężki przypadek jest
|
|
Powrót do góry |
|
 |
alfiki
Weteran
Dołączył: 07 Kwi 2007
Posty: 3671
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Sob 17:58, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Jura Znam ten ból, bo kiedyś idąc spokojnie w stronę mola mijaliśmy Dogicę .Niby szła obok Pana ( na smyczy)nie zwracając na nic uwagi. W momencie przechodzenia koło nas odwróciła głowę i czapnęła Diunę porządnie w żebra. Po tym zajściu ćwiczyłam bliskie przejścia koło Diuny ze znajomymi psami. Inaczej się nie da.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Jura
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 2136
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 18:14, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Zach, a Ty może jednak pogadaj z właścicielami tego psa.
Fredźce jednak wczorajsze zdarzenie nie poprzestawiało jednak całkiem we łbie , tylko pewnie z tamtą suką mamy przechlapane. Niestety mam jednak z Fredzią pecha. Gdybym 6 lat temu (13 stycznia, dokładnie pamiętam) wracała do domu minutę później może w ogóle nie miałabym problemu. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi - wyskoczyły na nią z windy 3 dogi, mój pies wpadł w totalną panikę, trudno się dziwić. Może, gdyby miała bardziej zrównoważony charakter (i gdybym ja też na początku mądrzej reagowała - błąd słuchania szkoleniowca, który źle doradził i moje zestresowanie sytuacją) poradziłaby sobie z tym stresem, ale niestety panikuje za każdym razem, kiedy chociażby poczuje zapach naszego sąsiedzkiego doga. Nagłe otwarcie drzwi windy, która zjechała na parter i Fredzia wariuje (na szczęście tylko przez sekundę, kiedy zorientuje się, że to tylko ludzie już się uspakaja). W bloku niestety każdy pies jest wrogiem, bo terier najpierw działa, a potem myśli. Eh. Kiedy jest bez smyczy, daleko od bloku (koło bloku nigdy jej nie spuszczam) problem nie istnieje. Fredzia doskonale komunikuje się z psami i nie ma awantur, choć tak całkiem nie mogę zaprzeczyć, że nie ma dominacyjnych zapędów. Niestety sytuacja na smyczy jest trudna, bo psy nie mają szansy na to czasochłonne dogadanie się, a w chwili ataku ze strony przeciwnika nie ma szans ucieczki. Fredź czuje się niepewnie, a wiadomo co jest najlepszą metodą obrony. Taka sytuacja jak wczoraj upewnia ją w tym, że ma racje.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zach
Weteran
Dołączył: 15 Lut 2007
Posty: 4170
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sopot
|
Wysłany: Sob 18:19, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Jura napisał: | Zach, a Ty może jednak pogadaj z właścicielami tego psa. |
Próbowałam, ale ich "Pani psy też biegają luzem" jest odpowiedzią na wszystko co powiem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Biedrona
Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Sob 18:32, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Zach, a może to własnie nowy psi lokator jest powodem tego, że Twój Hugo nie śpi?? denerwuje sie, wyczuwa agresora i czuwa?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|